Konkurs z książką „Przygody Filonka Bezogonka”

2219_przygody_filonka_bezogonka

Rozstrzygnięcie konkursu. Serdecznie dziękuję wszystkim uczestnikom! Zapachniało dzieciństwem…ech, wspaniale! Wybór laureata był trudny, ale jest odpowiedź, która urzekła mnie najbardziej. Książkę wygrywa:

 

cropka

 

Gratulacje! Wskazana osoba proszona jest o wiadomość z adresem do wysyłki nagrody (brak zgłoszenia do 02.01.2016 godz. 10.00 będzie równoznaczny z przekazaniem nagrody kolejnej osobie). Można pisać na maila: kontakt@ksiazkiweterze.pl lub w wiadomości na profilu „Książki w eterze” na Facebooku.

 

Za egzemplarz konkursowy dziękuję Wydawnictwu Nasza Księgarnia!


 

KONKURS!!!

 

Wraz z Wydawnictwem Nasza Księgarnia zapraszam do udziału w konkursie!

 

Do wygrania 1 egzemplarz książki Gösta Knutsson „Przygody Filonka Bezogonka”!

 

Opis wydawcy: Pewnego razu kotek bez ogonka wskoczył do samochodu stojącego na podwórku. Taki był początek całej serii ciekawych zdarzeń. Przygarnięty przez małą Birgittę, rezolutny Filonek z ciekawością obserwuje świat i przeżywa kolejne przygody – dostaje medal za wybitne zasługi, wyjeżdża na zieloną trawkę, a nawet odbywa samotną podróż pociągiem w nieznane! Tą edycją wydawnictwo przypomina urokliwe ilustracje Danuty Niemirskiej oraz niezapomnianą okładkę autorstwa Janusza Grabiańskiego.

 

Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu poniżej dokończyć zdanie: Smak z dzieciństwa to…

 

Pozostałe warunki konkursu:

 

– udostępnienie konkursowego wpisu na Facebook’u (publicznie na swoim profilu)
– zaproszenie znajomych do udziału w konkursie

 

Pamiętajcie! Konkurs tylko dla fanów profilu Książki w eterze! Wśród wszystkich uczestników zostanie wyłoniony laureat. Na zgłoszenia czekam do godz. 20.00 w środę 30 grudnia 2015 roku. Powodzenia!

konkurs filonek

27 komentarzy

  1. Aana pisze:

    Smak dzieciństwa to smak truskawek. Moja babcia miała wielkie pole na którym uprawiała truskawki. To były nasmaczniejsze truskawki pod słońcem ! 🙂

  2. Anna Ginter pisze:

    Smak dzieciństwa to kołysanki mruczące przez moją ukochaną kotkę Myszkę, spacery z psem Karusiem, podglądanie przyrody o każdej porze roku, zimą dokarmianie ptaków, a wiosną słuchanie „ptasiego radia” w moim ogrodzie, no i oczywiście czytanie bajek, a właściwie „połykanie” ich i utożsamianie siebie z bajkowymi postaciami.

  3. cropka pisze:

    Smak dzieciństwa to… mleko 🙂 Nikt jeszcze wówczas nie słyszał o szkodliwości laktozy, o pasteryzacji, o dodawaniu do mleka „naturalnych mlecznych posmaków” ani o rozwadnianiu go! Mleko było mlekiem i spożywaliśmy je (niczym małe Filonki ;)) na śniadanie, do obiadu i po kolacji! Mleko było w szkole i u sąsiadki. Na wakacjach i zimowiskach. W święta i w dni powszednie. W mlecznej zupie, w kubku kakao, jako zsiadłe do młodych kartofelków i jako podstawa ukochanego budyniu z malinowym sokiem! Oj tak, smak dzieciństwa to smak mleka (oczywiście bez kożucha ;))!

  4. Smak z dzieciństwa to smak wody z syfonu na naboje, taki dziwny, metaliczny posmak, ale niecierpliwie wyczekiwalam , kiedy syfon będzie uzbrojony w naboje, będzie bardzo bąbelkowa , nagazowana woda, żeby lepiej smakowało dodawałam sok truskawkowy, to było pyszne i kojarzy mi się z dzieciństwem?

  5. Paulina Wiśnicka pisze:

    Smak dzieciństwa to…ciepły kisiel jagodowy,który robiła mi mama gdy dopadło mnie przeziębienie,jak również makaron ze śmietaną i cukrem-mniam;-)

  6. Wlodek Piasecki pisze:

    Smak dziecinstwa to talarki robione z ziemniakow , ktore moj dziadek przysmazal na piecu kaflowym . Gdy mialy juz zloto-brazowy kolor smarowalem je grubo maslem i wcinalem a maslo lalo mi sie po brodzie i dalej kapalo na ubranie . Bylo bardzo smakowicie …… talarkow ziemniaczanych nigdy nie zapomne , dziadka rowniez choc od dawna juz go nie ma …..

  7. Magdalena Paź pisze:

    To smak zup mojej babci. Nikt nie potrafił ugotować takich jak Ona. Potrafiła je zrobić dosłownie z niczego. Najbardziej smakowała mi taka jarzynowa robiona ze wszystkiego co rosło u babci na działce.

  8. Karolina pisze:

    Smak dzieciństwa to Kukuruku.
    Chrupiący wafelek przekładany masą kakaową zawładnął moimi kubkami smakowymi i wyobraźnią na wiele lat, determinując późniejsze upodobanie do tego rodzaju słodyczy. Pewnie większość osób z mojego pokolenia (urodzonych w połowie lat osiemdziesiątych) pamięta, że błękitno-zielone opakowanie skrywało nie tylko smakołyk, ale również naklejki, które można było wklejać do specjalnego albumu. Szelestowi rozrywanego opakowania zawsze towarzyszyły ogromne emocje: jaki obrazek trafi się tym razem? Czy coś nowego, czy powtórka? Z kim by się wymienić?
    Jednym z moich najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa było odkrycie całego kartonu wafelków Kukuruku na strychu. Strych stanowił miejsce niedostępne dla dzieci: był niewykończony, nieogrzewany, pełen różnych przedmiotów, które nie były w danym momencie potrzebne, ale mogły się jeszcze kiedyś przydać. Istne składowisko rupieci, wiadomo. Mama bardzo pilnowała, żeby drzwi prowadzące na strych były zawsze zamknięte na klucz, a klucz chowała w sobie tylko znanym miejscu. Ileż my się go z siostrą naszukałyśmy, zajrzałyśmy w każdy kąt, do każdej szafki i szuflady, próbowałyśmy go nawet wymacać między pościelą i ręcznikami w bieliźniarce, ale wszystko na próżno! Aż któregoś razu los się do nas uśmiechnął: mama przez nieuwagę zostawiła klucz w drzwiach… Zaczekałyśmy z siostrą, aż pochłoną ją prace domowe i wtedy po cichutku zakradłyśmy się na strych. Wszędzie kurz, pudła i torby. I jeszcze więcej pudeł. Stałyśmy jak oniemiałe i zastanawiałyśmy się, jak najlepiej wykorzystać taką wspaniałą okazję, gdy nagle dostrzegłyśmy znajome kolory wyzierające z kartonowego opakowania. Tak! Wzrok nas nie mylił – to były Kukuruku! Całe mnóstwo prawdziwych wafelków, ułożonych równiutko jeden obok drugiego w kilku rzędach, w kilku warstwach… Ach! Spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i błyskawicznie zaczęłyśmy wyłuskiwać z pudełka smakołyki: jeden, dwa, pięć, osiem, dziesięć, piętnaście. W pewnym momencie usłyszałyśmy kroki na schodach. O nie, czy to była mama?! Jeśli nas nakryje, nie dość, że dostaniemy burę za to, że bez pozwolenia weszłyśmy na strych, to jeszcze nici z naszych słodyczowych łowów. Na kilka sekund wstrzymałyśmy oddech, a serca biły nam jak oszalałe. Łup łup, łup łup, łup łup… I wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi – byłyśmy uratowane. Odesłałam siostrę z wafelkami do naszego pokoju i przykazałam jej, żeby szybko je gdzieś ukryła, a sama zaczęłam układać na dnie kartonu stare gazety, żeby ubytek wafelków nie rzucał się w oczy. Zaczęły się piękne czasy – oprócz wafelków, które i tak dostawałyśmy co jakiś czas od mamy, miałyśmy własne zapasy ukryte na dnie szafy pod ubraniami. Do dziś pamiętam, jak czytałam „Małego księcia” a słodkie okruchy Kukuruku znaczyły kolejne rozdziały książki. (Poplamiony egzemplarz zajmuje dziś szczególne miejsce w biblioteczce moich córek i już nie mogę się doczekać dnia, kiedy opowiem dziewczynkom o okolicznościach, w jakich czytałam tę książkę. To kwintesencja mojego dzieciństwa 🙂 ) Nasza słodka tajemnica wyszła na jaw dopiero po jakimś czasie. Mama dotarła do warstwy fałszywych wafelków i… dość powiedzieć, że miałyśmy długą przerwę w jedzeniu słodyczy. Ale było warto! Kukuruku to nie tylko smak kakao, ale również beztroski, przygody i tajemnicy – na miarę dzieci, ale jednak tajemnicy.

  9. Iwona pisze:

    Smak z dzieciństwa to….Vibovit wyjadany na sucho wprost z torebki brudnymi paluchami:) Mniam, do dziś mnie kręci:)

  10. Maria De pisze:

    Smak dzieciństwa to oczywiście prawdziwy przecież pomidorowy przygotowywany przez mamę. Był tak smaczny że siostra podkradała mi z talerzyka przez co nieraz dostała ode mnie po łapkach (mimo że jestem młodsza) 🙂

  11. Smak mojego dzieciństwa to takie których nigdy się nie zapomina więc kopytka mojej babci polane masłem i posypane cukrem oraz wafelki truskawkowe z naklejką w środku, które przynosiła mi moja mama ze sklepu gdzie pracowała w latach 90 -tych. 🙂

  12. Grażyna W. pisze:

    Smak z dzieciństwa to smak świeżo upieczonego chlebka przez moją mamę.

  13. Aniela M pisze:

    Moje wspomnienia dzieciństwa ‘smakują’ tajemniczą ”, słodką, pachnącą wanilią, niesamowicie delikatną zupą „NIC”. To jedyne takie NIC, które zawiera w sobie TAK WIELE! Wspomnień, uśmiechów,ciepła i beztroski!

    • Aniela M pisze:

      Smak dzieciństwa to … tajemnicza, słodka, pachnąca wanilią, niesamowicie delikatna zupa „NIC”. To jedyne takie NIC, które zawiera w sobie TAK WIELE! Wspomnień, uśmiechów,ciepła i beztroski!

  14. Kinga S. pisze:

    Smak dzieciństwa to smak młodej marchewki, jedzonej zaraz po wyrwaniu z ziemi, nie umytej, jedynie otrzepanej, kiedy to piasek chrzęścił między zębami 🙂 To smak papierówek, zrywanych prosto z drzewa, które zjadałam kilogramami będąc na wakacjach u dziadków. To również smak domowej marmolady przygotowywanej przez babcię z tych samych papierówek. To także smak malin, truskawek, porzeczek i agrestu, zrywanych w obawie, że spośród liści wyłoni się zaraz ogromny, wstrętny i wielki pająk 🙂 To również smak zimnej wody pitej w upalny dzień prosto z pompy ku wielkiemu niezadowoleniu mamy. Smakiem mojego dzieciństwa jest także smak pieczonych ziemniaków, jedzonych w pośpiechu, bo parzyły, ale zimne nie były już tak smaczne. To smaki mojego dzieciństwa. Kiedyś gdzieś przeczytałam, że dzieciństwo zamknięte jest w smakach i zapachach. To prawda. Któż z nas nie pamięta ciast pieczonych przez babcię, kanapek z masłem posypanych cukrem, mleka pitego niemalże od krowy czy oranżady pitej prosto z butelki czy Vibovitu wyjadanego ukratkiem. Mam nadzieję, że moi synowie jako dorośli ludzie również będą pamiętać smaki swojego dzieciństwa i będą je wspominać z uśmiechem na twarzy i swego rodzaju tęsknotą. 🙂

  15. Missy Joy pisze:

    Lody z lodziarni rodziców.Tak wiem, byłam mega szczęściarą:-p

  16. Beata Wisienka Lewandowska pisze:

    Smak dzieciństwa to poziomki zbierane wczesnym rankiem w lesie

  17. Paulina pisze:

    Smak z dzieciństwa to: pierogi z jagodami robione przez babcię Marysię 😀

  18. Beata Kandzia pisze:

    Smak z dzieciństwa to… placki ziemniaczane pieczone na blasze z pieca kaflowego przez moją babcię, ze swoich świeżych ziemniaków, posmarowane swojskim masłem i posypane solą, bądź cukrem… pyszne :).

  19. Nulek pisze:

    SMAK z dzieciństwa to CHLEB Z MASŁEM, grubo posypany solą i bardzo grubo krojony, tak grubo, że szczęki bolą, kiedy się paszczę otwiera, by pochłonąć kęs sążnisty – smak wspaniały, prosty jak dom i jak miłość wyrazisty, zwłaszcza, gdy się o poranku pojechało na rowerze do piekarni po bochenki złociste, ciepłe i świeże, by potem móc skonsumować jeszcze ciepły boski chlebek nad jakąś ciekawą książką; tak, dzieciństwo było niebem! 🙂

  20. Emila K. pisze:

    Smak z dzieciństwa to zdecydowanie kluski z wisniami uwielbialam je zrywać a potem zajadać wyborny zdrowy makaron pyszności normalnie.

  21. Odyn pisze:

    Smak z dzieciństwa to kromka z kiełbasą na szybko wzięta z kuchni, żeby jak najszybciej wrócić na dwór, do piaskownicy czy na boisko. Paczka chrupek popijana oranżadą, na którą składało się kilka osób. Smak dzieciństwa to radość, swoboda, nieograniczona niczym wyobraźnia i czerpanie garściami z młodości.

  22. Kasia Leja pisze:

    Smak z dzieciństwa to smak babcinej szarlotki, która miała w sobie tyle miłości, że ściągała do jej domu nawet wędrownych gości i wodziła za nosek i kocurka, i psa Burka. 🙂

  23. Małgorzata Omelańska pisze:

    Smak dzieciństwa, to smak kłusaków gotowanych na parze, które robiła moja ŚP babcia. To po prostu smak miłości, beztroski i szczęścia.

  24. Smak mojego dzieciństwa to przede wszystkim słodki, magiczny smak owoców – poziomek, truskawek, wiśni, porzeczek – te soczyste owoce przypominają mi wakacje spędzone w gronie kuzynów, w maleńkim, drewnianym domku dziadków na wsi.
    To dla mnie smak wolności, przygody i odkrywania świata. To smak słońca, beztroski i radości.
    Owocowy sad i ogródek dziadków to nie tylko cudowne miejsce dziecięcych zabaw, ale i ogrom niebiańskich smaków – naturalnych, zdrowych, soczystych, prawdziwych.
    Niestety owoce ze sklepów, to już nie jest to samo.
    Ale ja cały czas mam w pamięci smaki tamtych jedynych, wyjątkowych, niepowtarzalnych, zrywanych prosto z drzew i krzaczków, które do tej pory, przypominają mi o wakacyjnych przygodach oraz szalonym, kolorowym i słodkim dzieciństwie.

  25. Danuta pisze:

    Smak mojego dzieciństwa to… krew zlizywana z rozlicznych ran i zadrapań, których nabawiałam się podczas zabaw na podwórku z bratem i jego kolegami. Mimo że byłam jedyną dziewczyną w grupie, nie dawano mi taryfy ulgowej, zresztą sama specjalnie o nią nie zabiegałam. Trzeba było przeleźć przez dziurę w płocie – przechodziłam, trzeba było wspiąć się na najwyższą jabłoń – wspinałam się, trzeba było zbić z desek barykadę – proszę bardzo! Moje dzieciństwo przypomina mi trochę dzieciństwo dzieci z Bullerbyn: ja też wychowywałam się na wsi, rodzice nie pilnowali nas tak, jak teraz pilnuje się dzieci, bo nie było takich jak dziś zagrożeń, a poza tym najzwyczajniej w świecie nikt na to nie miał czasu – trzeba było obrobić pole, oporządzić zwierzęta, przygotować obiad dla rodziny i pracowników. A my, dzieci, korzystałyśmy z tej wolności ile wlezie! Dziś o najpiękniejszych latach życia przypomina mi szrama na kolanie, która powstała w wyniku niefortunnego lądowania ze stogu siana w oborze. Na myśl o tamtym wypadku nadal przechodzą mnie ciarki, a w ustach czuję metaliczny smak krwi. Ale… było warto 🙂