Konkurs z książką „Willa pod Zwariowaną Gwiazdą”

willa-pod-zwariowana-gwiazda

Rozstrzygnięcie konkursu. Gorąco dziękuję za Waszą kreatywność i naprawdę świetne historie. Książkę wygrywają:

 

Dorota Zaborska i Małgorzata

 

Gratulacje! Laureatki proszę o wiadomość z adresem do wysyłki nagrody (brak zgłoszenia do 16.02.2018 godz. 20.00 będzie równoznaczny z rezygnacją z nagrody). Można pisać na maila: kontakt@ksiazkiweterze.pl lub w wiadomości na profilu „Książki w eterze” na Facebooku.

 

Za egzemplarze konkursowe serdecznie dziękuję Wydawnictwu Pascal.


 

 

Wraz z Wydawnictwem Pascal zapraszam do udziału w konkursie!

 

Do wygrania 2 egzemplarze książki Marii Paszyńskiej pt. „Willa pod Zwariowaną Gwiazdą”!

 

Opis wydawcy: Willa pod Zwariowaną Gwiazdą to doskonałe połączenie precyzyjnie skonstruowanej fikcji z poruszającą historią, która wydarzyła się naprawdę. Opowieść o świecie wartości, w którym ideałom jest się wiernym zawsze i pomimo wszystko.

 

W komentarzu poniżej należy napisać krótką historię (5-6 zdań), w której znajdą się słowa: deszcz, lukier, brytfanna, pulower i słoń.

 

Pozostałe warunki konkursu:

 

– udostępnienie konkursowego wpisu na Facebook’u (publicznie na swoim profilu)

– zaproszenie znajomych do udziału w konkursie

– konkurs dla fanów „Książki w eterze” i „Wydawnictwa Pascal”

 

Wśród uczestników, którzy spełnią wszystkie warunki konkursu, zostaną wyłonieni laureaci. Na zgłoszenia czekam do godz. 21.00 w środę 14 lutego 2018 roku. Powodzenia!

20 komentarzy

  1. A. Caban-Pusz pisze:

    To była kolejna niedziela, kiedy deszcz nie dawał za wygraną. Cóż, w moim życiu nie może być przecież zbyt słodko i lukrowo. Nawet brytfannę zamiast puszystego sernika, zajęła bezwstydnie kaczka z jabłkami przypominając zapachem, że czas zrzucić gustowny, rozciągnięty pulower i szykować się na przyjście gości. Tak, to właśnie dziś, miałam się pogodzić z czterdziestką na karku, która to cyfra biła mnie po oczach, namalowana ogromną trzcionką na jeszcze większym, różowym balonie w kształcie słonia. To moje przyjaciółki wariatki, w ten szalony sposób oznajmiły wczoraj, całej mojej firmie że dołączylam do grona „ryczących” czterdziestek.

  2. Ania BZ pisze:

    Dzisiejszy dzień – zgodnie z lokalną prognozą pogody – miał być piękny i niesamowicie słoneczny. Niestety, od rana lał deszcz, więc ryzykowną okazała się moja wyprawa do przyjaciółki (piechotą, bo samochód od wczoraj stał u mechanika w warsztacie). Zapakowałam pieczołowicie do brytfanny moje cukiernicze arcydzieło obficie oblane lukrem, dla bezpieczeństwa owinęłam je pulowerem ojca i zakapturzona ruszyłam na spotkanie z Aśką. Drogę chciałam przebyć w iście rekordowym tempie godnym Roberta Korzeniowskiego i prawie mi się to udało, gdyby nie jedna przeszkoda. W bramie kamienicy przyjaciółki zaklinował się słoń. Słoń?

  3. Renata pisze:

    Ubrana w różowy pulower odłożyłam czytaną książkę i spojrzałam w okno, gdzie nadal zacinał deszcz. Szybko przeszłam do kuchni czując zapach z rozgrzanego piekarnika.Wyjęłam brytfannę- mój piernikowy słoń był gotowy. Jeszcze tylko lukier. Różowy jak mój sweter i jak mój świat.

  4. Mateusz Wąsik pisze:

    Deszcz zastukał do okien. Otworzyłam oczy i dostrzegłam leniwe słońce przebijające się przez chmury. Jesienna pogoda napawała mnie melancholią. Zatęskniłam za wiosennym ciepłem za paczkami z lukrem. Pomyślałam o zielonej łące i posmutniałam widząc zza szyby szare liście tańczące na chodnikach ktore mężczyzna zgarniał w jedno miejsce i teraz wyglądały jakby one także marzły od chłodnego wiatru jakby samotny słoń na wybiegu w zoo. Zarzuciłam żółty szalik na szyję. Stanowił kontrast z brązowymi liśćmi i pustymi gałęziami drzew. Pasował także do mojego ciemnozielonego pulowera. Kaczka, zapomniałam o kaczce która od godziny marynowała się w brytwannie.

  5. anhedonia91 pisze:

    Powoli otwierałam oczy. Najpierw jedna powieka, potem druga. Choć DESZCZ nie dawał za wygraną i padało już trzeci dzień z rzędu, to jednak wnętrze mojej sypialni, tak przytulne i ciepłe było niczym LUKIER na torcie w te pochmurne dni. Już dawno postanowiłam być szczęśliwa i nawet porcelanowy SŁOŃ, którego niepostrzeżenie zrzuciłam z komody i stracił swą uniesioną do góry trąbę był jak dobry omen. Owinięta w kraciasty PULOWER weszłam do kuchni i stwierdziłam, że jeszcze nigdy nie robiłam kaczki w pomarańczach. Nie wiem skąd pojawiła się ta myśl, ale wzięłam się za poszukiwanie dawno nieużywanej BRYTFANNY…

  6. Kinga S. pisze:

    Tego dnia deszcz bębnił o szyby jak oszalały, jakby były jego największym wrogiem. Lukier zastygł już na pierniczkach, zupa przyjemnie wrzała na kuchni, brytwanna cierpliwie czekała, aż wyjmę z niej aromatyczną pieczeń, a stół jaśniał bielą czystego obrusa. Wyciągnęłam na siebie ulubiony pulower w kolorze wrzosu i z niecierpliwością oczekiwałam swojego gościa. Zegar rytmicznie przesuwał wskazowkami, na które z zaciekawieniem spoglądał z kalendarza ściennego słoń. Wieczór zapowiadał się przyjemnie, nawet ogień w kominku radośnie trzaskał.

  7. Dorota Zaborska pisze:

    Słoń Antek kocha słodycze i oddał by duszę za pulchne pączki, a na nich lukier. Codziennie, w porze drugiego śniadania, nawet gdy deszcz pada, nieśpiesznym krokiem, z uśmiechem na twarzy, podgwizdując pod nosem, odwiedza go Kacper – przyjaciel od zawsze. Antek wzrok ma bardzo słaby, ale pulower Kacpra w intensywnych kolorach tęczy jest niczym drogowskaz na drodze i zapowiedź błogości. Już trąbą macha wesoło, tańczy radośnie i podskakuje w górę, aż ziemia się trzęsie. Już ślinka leci, dreszcz przyjemności przechodzi przez ciało, w oczach błysk szalony, bo oto pełna brytfanna, pysznych pączków nadchodzi. Już prawie czuje ten niebiański smak w ustach, ten lukier rozpływający się na języku, ten wybuch szczęścia kubków smakowych i nagle zamarł, niemal się rozpłakał, bo ujrzał, o zgrozo… mieszankę obrzydliwie zdrowych warzyw.

  8. Sandra pisze:

    Gdy się obudziłam, przywitał mnie kolejny szary poranek. Za oknem deszcz, „Rewelacja, już pobiegane” – pomyślałam, pochłaniając tym samym ogromnego pączka z lukrem. Z nadzieją, że przez cały dzień uda mi się chociaż zrobić obiad, wrzucam szynkę w brytfannę i stawiam na ogniu. „Zrobione, odpocznij, leniu” – mówię do siebie, po czym zakładam ulubiony pulower. Tym oto sposobem dalej będę gruba jak słoń, ale przynajmniej odpocznę. 😉

  9. Dorota Falęcka pisze:

    To był mokry, ale chłodny wrzesień. Deszcz bębnił nieprzerwanie od kilku dni o dachówkę. Bez mojego ukochanego, ciepłego pulowera nie można było pokazać się na dworze, nie mówiąc już o lepieniu z gliny figury słonia, z uniesioną trąbą na szczęście, na urodziny męża. Zaplanowane miałam już wszystko: zaproszonych gości, altanę przystrojoną kwiatami, pyszny sernik ociekający lukrem i sosem malinowym, kaczkę z jabłkami podaną wprost z brytfanny na danie główne, pyszne przekąski… Nie przewidziałam jednego… jak pewien list zniweczy moje plany i uniemożliwi cieszenie się niczym dotąd niezakłóconym szczęściem…

  10. sandrajasona pisze:

    Lało jak z cebra – no cóż – Walentynki. Ledwo zwlokłam się z łóżka, no cóż deszcz, czy piękna pogoda do pracy iść trzeba. Obróciłam głowę w stronę stolika. „Matko boska, cóż za maszkara”. Mój miły zostawił mi na nim – lukrowanego słonia – tak, tak słonia, nie słonika, nie kwiaty, albo wymarzony pierścionek zaręczynowy, tylko dużego, różowego słonia z lukru. Otwarłam szafę, żeby coś poszukać na dzisiejszy wieczór – może zrobić mu na przekór i zamiast tej ponętnej mini sukienki włożyć ten rozwlekły, tak przez niego znienawidzony różowy pulower – idealnie będzie się komponował z tym słoniem. Dzień minął, wróciłam do domu, mój ukochany stał w drzwiach z wielkim pudłem, na którym lśniła wielka różowa kokarda (co on ma z tym różowym?) – matko jedyna cóż znów wymyślił. To jest to o czym marzyłaś – rozwijam i w czeluściach pudła ukazuje się brytfanna. „Kochanie dziś Walentynki” – słyszę, a w oddali słyszę budzik, jest 7 rano – mam nadzieję tylko, że mój sen się nie spełni…..

  11. Signora.kawa pisze:

    Od rana padał deszcz a chmury, tak jak lubię, wisiały ciężko nad jeziorem. Gdzieniegdzie snuły się lekką mgiełką, odsłaniając lśniący, delikatny lukier na szczytach gór. Po spacerze z psem, łyk ciepłej herbaty dla zziębniętego ciała i kurczak w brytfannie do piekarnika. Dusza została już nakarmiona
    widokam. Założyłam ciepły pulower, wsunęłam się pod koc i zasnęłam. Śnił mi się słoń, chyba „na szczęście” albo jako zapowiedź kolejnej podróży …

  12. Bożena pisze:

    Laura założyła ulubiony PULOWER i zasiadła w ukochanym fotelu. Towarzyszył jej pachnący pączek, z którego LUKIER spływał grubą warstwą. W piecyku stała BRYTFANNA z aromatycznym kurczakiem. Za oknem padał DESZCZ, a jej zbierało się na płacz. Była sama, samotna… nawet stojący na kominku SŁOŃ z podniesioną do góry trąbą nie przyniósł jej szczęścia…

  13. Agnieszka pisze:

    Od tygodnia padał deszcz i czuć było, że jesień zbliża się wielkimi krokami…
    Na stole stała brytfanna z jeszcze ciepłym jabłecznikiem. Zapach cynamonu unosił się w powietrzu.
    Aśka stała pośrodku dużej kuchni, ubrana w trochę przyduży i wyblakły pulower. W ręce trzymała miskę i nerwowo ucierała lukier. Czuła się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany. Kuchnia to nie było jej królestwo i wolałaby w tej chwili być daleko stąd.

  14. Aga pisze:

    Angelika skierowała swój wzrok w stronę okna. Padał deszcz, jednak jej uwagę przykuł porcelanowy słoń, który był pamiątką z podróży do Afryki. Nagle odwróciła się w stronę kuchni, gdzie miała przygotować lukier do ciasta oraz stała brytfanna z przygotowaną pieczenią. Dziś Walentynki! Odwiedzi ją wieczorem ukochany. Tymczasem w domu zrobiło się jakoś zimniej, więc założyła pulower.

  15. Joanna Katarzyna pisze:

    Lutowy deszcz wzmógł poczucie zimna i sprawił, że pulower na ramiona włożyłam.
    Jeszcze tylko chwil kilka i wybiorę się do zoo, gdzie słoń króluje – od dawna o tym śniłam.
    Brytfanna a w niej ziemniaczana zapiekanka, czeka już tylko na powrót męża.
    Lukier na cieście się studzi, dzisiaj Walentynki – więc niech lepiej mój Walenty się spręża. 🙂
    Takie to niecne plany i pyszności sobie i swojemu mężczyźnie z okazji dzisiejszego święta przygotowałam.
    W tym miejscu powinnam zacząć wychwalać Jego zalety, ale chyba tego nie zrobię – już wystarczająco upust swoim kulejącym pisarskim zdolnościom dałam. 🙂

  16. Erna pisze:

    Przyjęcie tuż, tuż, tylko słoń by stał i czekał na oklaski. Ja pełna zapału twórczego nakładałam lukier na ciasteczka cynamonowe. Jeszcze brytfanna z kaczką z jabłkami czeka na włożenie do piekarnika. Nie jestem leniem ale z wszystkimi pracami jestem spóżniona. W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że do sałatki nie mam papryki. Zakładam pulower , biorę parasolkę, ponieważ pada deszcz i biegnę do sklepiku pani Zosi po paprykę.

  17. Małgorzata pisze:

    – Spójrz kochanie, deszcz dżdży. Pewnie za chwilę pojawi się tęcza i będziemy mogli poustawiać w naszym ogrodzie figurki od Twojej mamy – słoń stanie pod akacją.
    – Masz rację, ale na wszelki wypadek zarzucę na plecy pulower który dostałam od Ciebie w prezencie. Jak skończymy ustawiać figurki zapraszam Cię na świąteczny obiad. Cały dzień krzątałam się w kuchni, bo chciałam sprawdzić czy nasza brytfanna nie przypala i upiekłam pieczyste ze sklepiku za rogiem, a na deser podam babeczki marcepanowe. Mam nadzieję, że do tego czasu lukier stężeje.

  18. Edyta Ch. pisze:

    Pani Alutka była dziś bardzo podekscytowana. Z przejęcia wszystko leciało jej z rąk i zamiast kusząco pachnącej kaczki, upieczonej w brytfannie (co było jej rodzinną popisową potrawą), miała spalone COŚ. A owo COŚ z pewnością nie oczaruje sympatycznego pana Kazia, którego poznała w Klubie Seniora i który w bardzo szarmancki sposób zaproponował swój parasol, gdy zaczął padać deszcz, a ona szła na przystanek. Słowa przez niego wypowiadane, tak starannie i z kulturą, były jak lukier na jej serce, bo jako emerytowana polonistka, miała słabość do ludzi oczytanych i wypowiadających się z taką swadą 🙂 Pan Kazio lubił ubierać pulowery i wyglądał jak amant z przedwojennych filmów 🙂 A jak umiał tańczyć! Nie miała pojęcia, skąd ta swoboda ruchów, bo wyraźnie słoń mu nadepnął na ucho. Z nim mogłaby przetańczyć nie jedną noc, bo kto powiedział, że romanse są tylko dla młodych? 😉

  19. Joanna S pisze:

    Siedziała przy stole, pogrążona w myślach, spoglądając co chwila w okno, zasnute kurtyną strug deszczu, który chyba dziś nie zamierzał przestać wlewać przechodniom za kołnierz orzeźwiających kropel.
    Nagle znienacka usłyszała dźwięk dochodzący z piekarnika i szybko podciągając rękawy pulowera zaczęła wyciągać wielką brytfannę. Szamotała się z nią, by poskromić rosnące w niej wzburzenie. Jak on mógł, dlaczego tak postąpił i co chciał osiągnąć, proponując spotkanie po tylu latach, kiedy już zapomniała, a czas, jej sprzymierzeniec, pomógł delikatnie zabliźnić rany? Jeszcze tylko poleje ciasto lukrem i gotowe – pomyślała i wtedy jej wzrok spoczął na porcelanowym słoniku z napisem „Pokochaj mnie”, którego dostała od niego. W jednej chwili wróciły wszystkie, skrywane głęboko uczucia i poczuła się tak, jak kiedyś, gdy wystarczyło jego spojrzenie, by fale namiętności napłynęły w jednej chwili.

Skomentuj Aga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *