Konkurs z sagą „Dwieście wiosen”
Rozstrzygnięcie konkursu! Zestaw 3 książek wygrywa:
Henia Henia
Brawo! Proszę o wiadomość z adresem do wysyłki nagrody (brak zgłoszenia do 01.12.2019 godz. 12.00 będzie równoznaczny z rezygnacją z nagrody). Można pisać na maila: kontakt@ksiazkiweterze.pl lub w wiadomości na profilu „Książki w eterze” na Facebooku.
Za egzemplarze konkursowe serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Wraz z Wydawnictwem Prószyński i S-ka zapraszam do udziału w konkursie!
Do wygrania pakiet 3 książek Grażyny Jeromin-Gałuszki z cyklu „Dwieście wiosen”, na który składają się tytuły: „Folwark Konstancji”, „Niebieska sukienka” i „Spóźnione powroty”!
Aby wziąć udział w konkursie należy w komentarzu poniżej napisać krótką historię (5-6 zdań), w której znajdą się słowa: walizka, niebieska sukienka, breloczek, tusz, klon, mgła.
Pozostałe warunki konkursu:
– udostępnienie konkursowego posta na Facebook’u (publicznie na swoim profilu)
– zaproszenie znajomych do udziału w konkursie
– konkurs dla fanów „Książki w eterze” i „Prószyński i S-ka”
Wśród uczestników, którzy spełnią wszystkie warunki konkursu, zostaną wyłonieni zwycięzcy. Na zgłoszenia czekam do godz. 21.00 w środę 27 listopada 2019 roku. Powodzenia!
Kobieta w niebieskiej sukience pakowała skromną walizkę. Po policzkach spływały jej łzy zmywając tusz z długich rzęs. Gdy przekreciła klucz w zamku, mały breloczek smutko zakołysał się na wietrze, który z coraz większą siłą targał stary klon przed domem. „Gdy nadejdzie świt będzie mgła, może to dobrze odejdę niepostrzeżenie już na zawsze” pomyślała i ostatni raz spojrzała na dom jakich wiele w tej części miasta.
Jesienna mgła za oknami
Z klonu ostatni liść upadł w trawę
Przegrał samotną walkę z wiatrem.
Walizka już spakowana
Piszę ten list do Ciebie
Łzy mi lecą jak grochy
Rozmazują to co do Ciebie piszę
Tuszem, niebieskim długopisem
Co był prezentem urodzinowym
Od Ciebie.
Pamiętasz kochany, gdzie
serca się nasze spotkały?
Pod tym klonem,
Co dziś we mgle utulony
Nagi, na porywy wiatru jak moje serce, wystawiony, sukienki z liści pozbawiony
Tam ujrzałam Cię po raz pierwszy,
Zgubiłeś klucze z breloczkiem
W kształcie misia,
Zawołałam, odwróciłeś się, a ja
Serce straciłam.
Zatopiłam się w błękicie Twych oczu
Tak błękitnych jak niebieska sukienka
Którą miałam wtedy na sobie.
Jesienna mgła za oknami
Z klonu ostatni liść upadł w trawę
Przegrał samotną walkę z wiatrem
Tak jak nasza miłość przegrała ze światem.
Walizka była ciężka jakby zawierała wszystkie błędy,porażki i bzdury jakie Anka popełniła w swoim krótkim życiu.Nie było mowu o tym aby biec,więc wlokła się krok za krokiem niecierpliwie poprawiając przyklejającą się do nóg niebieską sukienkę.”A tak się śmiałam z halki,którą nosiła matka”- pomyśla ze złością-” Teraz byłaby jak znalazł,bo zaraz wszyscy zobaczą kolor moich majtek”.
Niepostrzeżenie zapadał zmierzch,a gęstniejąca mgła sprawiała,że świat wyglądał jak z horroru Kinga.Anka zadrżała…”Matko i córko- pomyślała z irytacją- sukienka,mgła,pewnie tusz rozmazał mi się koncertowo…”
Aleja którą szła była może i piękna,ale nie w tej chwili.Najbliższy klon drapieżnie wyciągał gałęzie,jakby chciał coś chwycić…lub kogoś…Dom był blisko.Dziewczyna przyspieszyła kroku( o ile to możliwe z takim sakwojażem).Sekunda nieuwagi,tuż przed drzwiami…i ktoś mocno chwycił ją za rękę.Wrzasnęła tak,że wszyscy zmarli w parafii poruszyli się niespokojnie.”A jak ty chciałaś wejść do domu??” – usłyszała.Uniosła głowę nie rozumiejąc tego co widzi.
„Jacek?? Co ty tu robisz??”
„Po pierwsze: breloczek z kluczami zostawiłaś na szafce.Po drugie…Chyba zrozumiałem,że nie mogę bez ciebie żyć..Chociaż przyznam,że z tym makijażem a’la panda wyglądasz okropnie „.
Z Anki momentalnie zeszło całe powietrze…Zanim jednak osunęła się na błotnistą drogę,pozwoliła się jeszcze pocałować.
„Nie ma tego złego…”- pomyślała z ulgą.
Włożyłam, niebieską sukienkę, ułożyłam włosy i troszeczkę pociągnęłam tuszem rzęsy. Walizka już stała spakowana. Wyszłam z nią przed dom, gdzie pod klonem zaparkowała taksówka. Zamknęłam drzwi na klucz i spojrzałam na breloczek przypięty do klucza. Uniosłam głowę do góry, popatrzyłam wkoło, wszędzie unosiła się mgła, która zaczęła powoli opalać i wsiadłam do taksówki. Do odlotu miałam jeszcze godzinę.
Zjawiła się nagle, niczym jesienna mgła
W niebieskiej sukience powolutku szła
W prawej ręce zniszczoną walizkę dzierżyła
I jakaś taka… bardzo smutna była.
Jej dłonie granatowym tuszem były pobrudzone
A oczy takie jakieś okropnie zmęczone
Gdy pod klonem usiadła… na jej policzkach łzy się pokazały
I w ostatnich promieniach słońca nieśmiało błyszczały!
Nagle – zaciśniętą dłoń powoli otworzyła
I mały breloczek z czerwoną różą zobaczyła
Wówczas sobie powiedziała: Ta miłość już do przeszłości należy,
A mnie szczęście od losu się należy!
Dworzec kolejowy tonął we mgle. Pod wiekowym klonem, rosnącym przy budynku, leżał dywan z kolorowych liści. Piękna nieznajoma zatrzymała się przy drzewie. Odstawiła ciężką walizkę i zapłakana oparła głowę o pień drzewa. Otarła łzy, rozmazując trochę tuszu z oczu umalowanych szmaragdowym cieniem. Widać było, że ubierała się w pośpiechu, bo jej niebieska sukienka miała krzywo zapięte guziki, a przy płaszczu brakowało paska. Poprawiła ciemnokasztanowe włosy i już miała iść na peron, gdy nagle jej wzrok padł na coś błyszczącego w liściach. Podniosła ów przedmiot i był to mały breloczek w kształcie czterolistnej koniczyny. „To na szczęście” – pomyślała dziewczyna i cień uśmiechu przemknął jej przez twarz.
Wyszłam przed dom, było chłodno i mgła spowiła noc. Moja niebieska sukienka powiewała na wietrze a ja czułam przenikliwe zimno. Gdy spojrzałam na stojącą obok walizkę wiedziałam, że to koniec. Łza spłynęła po policzku rozmazujac tusz, który miał być wodoodporny … Włożyłam rękę do torebki w poszukiwaniu kluczyków do samochodu i szybko je odnalazłam. Przypięty do nich breloczek był wspomnieniem naszego ostatniego wypadu w góry. Wygrawerowany na nim klon miał być symbolem naszej miłości. Łza znów spłynęła a ja szybko zamrugałam by nie rozpłakać się na dobre.
Wybieram sie w podróż życia, w pogoni za swoją miłością. Niebo spowijała gęsta mgła.Ubrałam swoją najładniejszą niebieską sukienkę,rzęsy umalowałam,czarnym tuszem, we włosy wpiełam liść klonu.Jeszcze tylko walizeczka i ruszam.W ręku ściskam breloczekz koniczyną na szczęście. Bon voyage dla mnie:-)
Gęsta mgła uknuła zdradziecki spisek z drzewem klonu, który porozrzucał swoje piękne, złociste liście tuż przed zakrętem, żeby zatrzymać wszystko, łącznie z czasem, w tym miejscu.
Samochód jechał dość szybko, ale zaczął wyraźnie zwalniać nim pochłonęła go biel. Koła wpadły w poślizg w miejscu gdzie żółty dywan z liści pokrywył calą szerokość drogi.
Czas zwolnił dla kobiety, która wiedziała, że nie panuje już nad pojazdem.
Nie mogła zrobić nic.
Leżąc na posłaniu z klonowych liści ściskała w ręku kluczyki z breloczkiem, w którym zamknęła zdjęcie rodziny z czasów gdy byli jeszcze szczęśliwi.
Łzy lały się po jej policzkach malując czarne ścieżki z tuszu, a plama krwi na niebieskiej sukience zamalowywała życie.
Kobieta wyszeptała bezgłośnie: -walizki spakowane, żegnajcie…
Do snu otuliła ją mgła.
Było jak w bajce, ona w ładnej niebieskiej sukience, on w niej zapatrzony. Stali oboje pod klonem otuleni miłością jak mgłą, niczym woalem zwilżonym rosą. Moją uwagę przykuł mężczyzna z bryloczkiem w ręku z kluczem od samochodu. Stał smutny z walizką podeszłam po cichutku, otarłam łzy swym ciepłem i wzięłam go w ramiona. To mój dawny narzeczony, tak się wzruszyłam, że łzy rozpuściły wodoodporny tusz, kochany nie chcę płakać przez Ciebie już. ???
Nagle ją ujrzałem na alei klonów spowitej mgłą. Najpiękniejsza dziewczyna, jaką w życiu spotkałem, idzie w moją stronę ubrana w śliczną niebieską sukienkę. W jednej ręce trzyma walizkę, w drugiej ściska breloczek, który musi coś znaczyć… i tylko ten rozmazany tusz na policzkach podpowiada mi, że coś w jej życiu poszło nie tak. Czy pozwoli mi się do siebie zbliżyć i ukoić jej ból…
Na moje pierwsze spotkanie autorskie wyruszyłam wczesnym rankiem. Jesienna mgła otulała świat a piękny, rozłożysty klon w parku, obok którego przejeżdżałam, wyglądał bajkowo. W bagażniku samochodu zastukał breloczek przy walizce, do której oprócz książek, spakowałam też nową, niebieską sukienką, zakupioną specjalnie na dzisiejsze spotkanie. Trzy godziny później przebrałam się, poprawiłam makijaż (szczególnie przydał się, schowany w torebce, tusz do rzęs) i pełna obaw, weszłam sali wypełnionej po brzegi. Moi wspaniali czytelnicy jednak nie zawiedli – uśmiechy, rozmowy o książkach i słowa podziękowania były szczere i przemiłe. I nawet fakt, że w pierwszym rzędzie, siedziała dziewczyna w identycznej niebieskiej sukience, nie był w stanie popsuć mi humoru.
poprawka – *weszłam do sali
Było jak w bajce, ona w ładnej niebieskiej sukience, on w niej zapatrzony. Stali oboje pod klonem otuleni miłością, jak mgłą niczym woalem zwilżonym rosą. Nagle jej uwagę przykuł mężczyzna, trzymający w ręku bryloczek z kluczami od samochodu. Poznała ten gadżet, który dała mu w prezencie. Stał smutny z walizką, podeszła po cichutku, otarła mu łzy swym ciepłem i wzięła to w ramiona. To jej dawny narzeczony, tak się wzruszyła, że łzy rozpusciły wodoodporny tusz i powiedziała kochany nie chcę płakać przez Ciebie już. ♥️♥️♥️
W niebieskiej sukience, w walizce w dłoni, drugą ściskając brelok kroczyła przez łąkę, która nagle pokryła się gęstą jak mleko mgłą. Z oczu kapały jej łzy, niczym wodospad, rozmazując tusz. Przed nią tuż obok ogromnego klonu dumnie stał ogromny jeleń, nerwowo potrząsając swoim porożem. Schyliła się po kamień a gdy podniosła wzrok na miejscu jelenia stał jej ukochany, z twarzą upiornie biała, włosami w nieładzie i obłędem w oczach. „Ale przecież ty nie żyjesz!” – to było ostatnie zdanie, które padło z jej ust…
Ubrana w niebieską sukienkę wyjrzała przez okno. Jej ukochany klon nie był widoczny tego jesiennego ranka. W ogrodzie panowała mgła gęsta jak mleko. Wrzuciła kosmetyki do walizki, w tym jej ulubiony tusz, który nie rozmazuje się, gdy płyną łzy… Spojrzała na breloczek w kształcie serca z napisem „Kocham Cię mamo” i poczuła wilgoć pod powiekami. Po chwili nie była w stanie zapanować nad płaczem, jej serce znów rozpadło się na milion kawałków.
Tego było już za wiele! Łzy całkiem już rozmazaly tusz na jej twarzy. Ścisnela mocno w dłoni breloczek, który dostała od NIEGO w prezencie. Przez ta mgle nie widziała nawet świateł auta nadjezdzajacego z naprzeciwka. Jej samochód z impetem uderzył w przydrożny klon.
Ostatnia rzeczą, jaka zapamiętałam była niebieska sukienka unosząca się wysoko i walizka, która wypadła z bagażnika….
Stara, sfatygowana walizka stała od tygodnia w przedpokoju, niebieska sukienka z bujnymi falbanami wisiała na wieszaku w wielkiej, dębowej szafie, w sypialni Teosi. Dziewczyna każdego dnia czekała na jakiś sygnał, najmniejszy znak od losu, dzięki któremu wiedziałaby, że to ten dzień, dzień w którym powinna wyruszyć w podróż. Jednak nic takiego się nie działo. Za oknem, jak zawsze, widziała piękny rozłożysty klon, który każdego dnia spowijała, ciężka, gęsta mgła, unosząca się pomiędzy domami niczym nocna mara. Teosia usiadła przy białym sekretarzyku ciotki Lukrecji i z małej, środkowej szuflady wyciągnęła srebrny breloczek z wygrawerowanym napisem „Mojej siostrzenicy Teosi. Niech wiatr Ci sprzyja, a zapach pierników prowadzi – ciotka Lukrecja”. Dziewczyna wpatrywała się w ów napis szeroko otwartymi oczyma, miała wrażenie, że coś dzieje się jakby obok niej, wzięła do ręki pióro, zanurzyła je w pojemniku z tuszem i zaczęła pisać od nowa historię swojego życia…
Przechadzając się z ciężką walizką wspomnień pomiędzy drzewami owocowymi w sadzie mojej babci, zauważyłam, że w oddali nie majaczy już zarys klonu, który był punktem orientacyjnym młodzieńczych spotkań z Wojtkiem – moją pierwszą młodzieńczą miłością. Ach, co to były za czasy! Już dwie godziny wcześniej szykowałam się na randkę – zakładałam swoją najładniejszą niebieską sukienkę, układałam włosy w miękkie loki, rzęsy podkreślałam tuszem siostry, a kiedy dochodziła godz. 17:00, biegłam na spotkanie z ukochanym, by do północy siedzieć nad rzeką i snuć plany na dorosłą przyszłość, która była na wyciągnięcie ręki. Kiedy pewnego sierpniowego popołudnia dostałam od Wojciecha breloczek w kształcie serca, przez myśl mi nie przeszło, że to nasze ostatnie spotkanie. Mój wyśniony książę z bajki wyjeżdżał z rodzicami i młodszą siostrą do Francji, zostawiając mnie w odmętach zawiedzionej nadziei. Wspomnienia tego nieszczęsnego wieczora zaszły gęstą mgłą aż do dziś, kiedy zauważyłam przechadzającego się brzegiem rzeki małego chłopca…
WALIZKA babci Leokadii od lat stała pod niewielkim oknem na strychu starego drewnianego domu, kryjąc w sobie rodzinne historie kilku pokoleń kobiet. Kufra nie otwierał nikt już od dłuższego czasu, aż do chwili, gdy przez swe roztargnienie, TUSZ kreślarski wylała na niego Blanka, wnuczka Leokadii, pozostawiając przy tym wielką czarną plamę na skórzanym obiciu. Z ulgą odetchnęła, zdając sobie sprawę, że świadkiem tego zdarzenia był jedynie wysoki KLON, zasadzony w ogrodzie jeszcze przez jej pradziadka, a teraz nieśmiało spoglądający na nią przez pokryte kroplami deszczu okienko. Panującą na strychu ciszę przerwał nagły dźwięk rozbijanego szkła – to kryształowy BRELOCZEK niespodziewanie wysunął się wraz z kluczem z mosiężnego zamka przedwojennej trzydrzwiowej szafy, stojącej po przeciwnej stronie pomieszczenia. Mimo pewnego uczucia lęku, to powodowana ogromną ciekawością i nie zważając na tajemnicze okoliczności, Blanka powoli otworzyła szczelnie zamknięty neseser, znikając tym samym w gęstej MGLE, która w ułamku sekundy spowiła niemal całe wnętrze. Opary pozwoliły dziewczynie dojrzeć jedynie, że za oknem, na gałęzi drzewa, delikatnie kołysze się przemoczona, NIEBIESKA SUKIENKA babci Leokadii…
Szła przez mgłę, ledwie można było dostrzec brzeg jej niebieskiej sukienki, niosła jedynie skromną walizkę. Nikt nie wiedział dokąd idzie, bo droga była niewidoczna wśród mgły gęsto oplatającej jak sieć. Rozmazał się jej tusz do rzęs, może od łez, ale któż to wie ? Zatrzymała się na chwilę pod pięknym rozłożystym klonem, spojrzała na zaciśnięty w dłoni breloczek. Ostatnie długie spojrzenie, głęboki oddech i schowała go do najniżej położonej dziupli, do której zdołała dosięgnąć wspinając się na palce.
Za oknem mgła spowijała świat
A moja walizka pękała w szwach
Niebieska sukienna mnie ciasno opinała,
A ja tusz na rzęsy szybko nakładałam
Pod klonem ukochany już na mnie czeka
Więc szybko drzwi zamykając, breloczek mi od kluczy odleciał.
Jeszcze nie wiedziała dokąd się uda, kiedy w pośpiechu pakowała starą WALIZKĘ wrzucając na samo dno ulubioną NIEBIESKĄ SUKIENKĘ. Jak przez MGŁĘ pamiętała, że to w niej lubił ją najbardziej, to w niej chciał ją zawsze widzieć. Otarła łzy rozmazując po policzkach smugi czarnego TUSZU. Z jego rzeczy zabrała jedynie srebrny BRELOCZEK, który podarowała mu przed laty. Ten z symbolem nieskończoności, bo taka miała być ich miłość, dopóki jej nie oszukał. Ostatni raz omiotła wzrokiem cały dom i wyszła w kierunku alei wysadzanej KLONAMI…
Brązowa walizka leżała otwarta na łóżku Klary. Zwinięta niebieska sukienka wrzucona do niej niedbale wyglądała jak smutny skrawek nieba. I choć breloczek z bursztynem przypominał szum morza i gorące lato, za oknem wszystko dokoła otulała szczelnie listopadowa mgła. Wiekowy klon kołysał nagimi gałęziami stukając głośno we framugę okna. Klara spojrzała ostatni raz na swój pokój, a z jej oczu popłynęły gorzkie łzy rozmazując tusz.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
🙂