Tag hanna dikta pod lupą

Hanna Dikta pod lupą – Czytelnicy przeprowadzają wywiad

dikta pod lupa

Hanna Dikta pod lupą! Czytelnicy zadają pytanie. Zapraszam do lektury!

 

Agnieszka Czarnogórska: Czy pisze Pani na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji otoczenia? Czy pisanie jest w pewnym sensie rodzajem terapii?

 

Myślę, że w większości stworzonych przeze mnie postaci jest jakaś część mnie – moje poglądy, słowa, czasem zachowania. Podobnie są w nich cechy znajomych ludzi. Łącznie będzie to może dziesięć, może dwadzieścia procent. Pozostałych osiemdziesiąt procent to czysta wyobraźnia. Pisanie bywa terapeutyczne, jak najbardziej. Czasem w większym, czasem w mniejszym stopniu, zależy od tematu.

 

Sylwester Włodarczyk: Proza i poezja to jednak dwa różne gatunki literackie operujące odmiennym warsztatem i wymagające innych technik operowania słowem. Co jest Pani bliższe i dlaczego?

 

To niby dwa rodzaje literackie, a jednak coś je łączy. I w przypadku poezji, i w przypadku prozy bardzo ważne jest natchnienie – pomysł. Brzmi to może zaskakująco, ale zanim pisarz usiądzie do pisania książki, musi wiedzieć, o czym chce pisać, doznać swoistej iluminacji. Dopiero później ubiera swój pomysł w słowa – opisy, dialogi, refleksje. Ten etap zresztą także nie obywa się bez mniejszych i większych „oświeceń”. Bardzo lubię taki moment, kiedy to nie ja planuję, co powie czy zrobi mój bohater, ale podążam za jego pomysłami. Z kreatora zamieniam się wówczas w obserwatora i sekretarza. To nie mit, że czasem bohaterowie nas prowadzą, mnie często się to przytrafia. W tej chwili bliższa jest mi proza, ale bywają takie sprawy, o których można opowiedzieć tylko  za pomocą wiersza.
fotka plaza
Sabina Fabczak: Który z napisanych wierszy przez Panią jest wyjątkowo lubiany i bardzo osobisty? lub który wywołuje w Pani największe emocje i wspomnienia?

 

Trudno mi wskazać najbardziej osobisty wiersz, zresztą chyba nie zrobiłabym tego publicznie, to byłoby zbyt duże odkrycie się. Natomiast bez problemu mogłabym wskazać ten najbardziej przeze mnie lubiany, ten w moim przekonaniu najlepszy. Jest to wiersz zainspirowany tragedią nad Bałtykiem, kiedy to morze zabrało rodzicom w jednej chwili trójkę dzieci. Ta informacja mną wstrząsnęła, zresztą do teraz wspomnienie o niej budzi silne emocje. Napisanie o niej wiersza zadziałało jak katharsis.

 

Maria Broda: W jakim momencie pisania zna już Pani tytuł danej
książki – jeden a może kilka do wyboru i czy zdarzyło się, że w ostatnim
momencie ulegał on zmianie?

 

Wcześniej z tytułami miałam problem i były wielokrotnie zmieniane, ale od „Dwóch kobiet” tytuły zaczęły narzucać się same, jeszcze przed napisaniem pierwszego zdania. To zdecydowanie lepsza sytuacja, bo tytuł jest lepiej dopasowany do książki, bardziej mój.

 

Dorota Falęcka: Skąd czerpie Pani pomysły na swoje powieści, czy jest to czysta fikcja literacka wyssana prosto z palca czy też gdzieś „w realu” zasłyszana historia , jakieś wydarzenie, które Panią wzruszyło, czyjeś zachowanie, które Panią poruszyło, które staje się dla Pani takim „zaczynkiem” do tworzenia, wywołuje w głowie gonitwę myśli i sprawia, że ręce nie nadążają pisać tego co w umyśle powstaje?

 

Historie wymyślam sama, właśnie pod wpływem natchnienia, o którym pisałam wcześniej. Oczywiście wplatam w nie czasem jakieś zasłyszane zdarzenia czy własne przeżycia, bo tego trudno uniknąć. Niemniej to wyobraźnia pełni największą rolę w moim pisaniu. Póki co zupełnie mi jej nie brakuje. Mam pomysły na co najmniej dwie książki do przodu.

 

Monika Gonczar: Dlaczego wybrała Pani akurat pisanie powieści obyczajowych i czy w przyszłości zamierza pani spróbować swoich sił w innej tematyce?trogirskie245x400

 

Najbardziej lubię czytać książki psychologiczne i takie też próbuję pisać. Moje powieści nie są bowiem typowymi obyczajówkami, mocniej skupiam się w nich na przeżyciach wewnętrznych niż historii. Co do zmiany uprawianego gatunku, ostatnio jeden z czytelników nazwał „Trogirskie wakacje” „kryminałem bez śledztwa”, może zatem tutaj jest pewna alternatywa dla książek obyczajowych…

 

Maria Gwiazda: Czy ma Pani kota lub psa w domu?

 

Mam psa, strasznego rozrabiakę.

 

Pan Marek: Jakie ma Pani sposoby na poprawę humoru?

 

Beztroski czas z rodziną, spacery, jazdę na rowerze, spotkania z przyjaciółmi, czytanie, pisanie. Lubię też słuchać podcastów psychologicznych.

 

Marysia Wawer: Dla jakiej grupy czytelników Pani pisze? Kto jest pierwszym
czytelnikiem? Czy krytyka jest dla pani budująca czy też odwrotnie?

 

Myślę, że piszę głównie dla kobiet, choć mam też czytelników płci męskiej. Pierwszymi czytelniczkami są moje przyjaciółki, osoby, którym ufam. „Dwie kobiety” jako pierwszy przeczytał mój mąż. Do krytyki mam coraz zdrowszy stosunek. Uważam, że nie można się o nią obrażać. Różnimy się gustami i tak powinno być. Nie oczekuję, że wszyscy będą mnie nosić na rękach za moje książki, niemniej szczere pochwały są na pewno budujące. Dobrze jest mieć dla kogo pisać.

 

Anita Janik: Kto/Co najlepiej pomaga i Pani uwolnić swoje myśli i tworzyć?

 

Czas i wolna głowa. Najwięcej pomysłów przychodzi mi do głowy w trakcie spacerów. Fabułę dwóch ostatnich powieści wymyśliłam w lesie. Dobrze myśli mi się także przy prostych czynnościach, na przykład prasowaniu czy prowadzeniu samochodu.

 

Marcin Tomkowiak: Jak bardzo Pani bohaterowie są Panią?

 

Biorąc pod uwagę, że napisałam już pięć powieści (piąta jest w wydawnictwie i czeka na redakcję) i właśnie piszę szóstą, bohaterowie nie mogą być bardzo mną, bo musiałabym pisać cały czas tę samą książkę. Jedno na pewno mają takie samo jak ja – wiek. Główne bohaterki do tej pory zawsze były w wieku, w którym ja byłam w czasie pisania danej powieści. Bardzo jestem ciekawa, kiedy to się zmieni…

 

Wśród uczestników konkursu z pytaniem do Hanny Dikty został wyłoniony zwycięzca. Książka z autografem Autorki wędruje do Sabiny Fabczak. Gratulacje!