Tag Aneta Kwaśniewska recenzje

Magdalena Witkiewicz „Milaczek” Filia

milaczek

W świecie Milaczka.

 

Książka, w której stawanie na wadze to balansowanie między szalkami, z seksem lepiej poczekać do emerytury, a psy mają sny. Milaczek w pełnej krasie. Voila!

 

Jest takie miasto, w którym życie toczy się spokojnym, miarowym rytmem. Jest taki blok, gdzie sąsiedzi wzajemnie się wspierają. Jest taka korporacja, w której można liczyć na wsparcie (długonogie!). Brzmi jak bajka? Otóż nie! Właśnie tak żyje się w świecie Milaczka.

 

Milena wciąż poszukuje miłości swojego życia. Ma nieco ponad trzydzieści lat, jest optymistycznie nastawiona do ludzi, a stawanie na wadze to dla niej ciąg różnych akrobacji. Bo jak to możliwe, że ta zołza (w sensie waga), wciąż pokazuje wyższą cyfrę? Przecież Milena katuje się dietą proszkową i prawie (prawie!) nie je słodyczy! Portal randkowy z pewnością sprosta wymaganiom i jakiś miły narzeczony znajdzie się i tak!

 

Milaczek jest ogólnie bardzo miła i nawet ekscentryczna ciocia Zosia z nieznośnym Bachorem z sąsiedztw nie wpłyną znacząco na zmianę jej łagodnego usposobienia. No, chyba, że ktoś ją naprawdę zdenerwuje…

 

Przyjaźń, wsparcie, pogoda ducha i nadzieja na lepsze jutro króluje w tej powieści. Sympatyczna bohaterka niejednokrotnie staje na życiowych rozstajach dróg, ale jej wybory są nakierowane w stronę szczęśliwego zakończenia. Książka niewątpliwie poprawia humor i rozgania szare chmury codzienności. Czyta się błyskawicznie.

 

Oprawa: miękka
Liczba stron: 268
ISBN: 978-83-8075-530-7
Premiera: 19 września 2018

filia

Stefan Darda „Jedna krew” Videograf

763770-352x500

Patronat medialny

 

Zainfekowanie pustką.

 

Ponoć czasem lepiej nie wiedzieć za dużo. Klątwa jednej krwi jest jednak taka, że będziesz szukać, aż znajdziesz. Zakażenie polega nie tylko na zatruciu krwi. To również zainfekowanie pustką, która wyzwala nieludzkie instynkty. Stąd już blisko do degeneracji uczuć, a bez uczuć nie ma nic.

 

Wieńczysław Pskit miał zaledwie 11 lat, gdy doszło do dramatycznych wydarzeń w położonej w sercu Bieszczad wsi Nowa Żernica. Nie tak miała wyglądać przyszłość jego ukochanej ciotecznej siostry Niki.  Był rok 1984. Te zdarzenia na trwałe zapisały się w głowie Wieńczyka. Już nigdy nie będzie niewinnym chłopcem. Nie zazna spokoju w dorosłym życiu. Klątwa jednej krwi będzie mu towarzyszyć nieustannie i prowadzić na drogi, których sam pewnie by nie wybrał.

 

Pogański zwyczaj, znany sprzed wielu lat, gdy ludzie z ziemi tomaszowskiej i hrubieszowskiej zostali przesiedleni na nieurodzajne bieszczadzkie ziemie w ramach akcji H-T, nie zaginął. Klątwa jednej krwi nadal krąży wśród tamtejszych mieszkańców. Czy Wieńczysław Pskit będzie tym, który da kres przerażającej tradycji? Nawet jeśli sądził, że nigdy więcej nie usłyszy o „jednej krwi”, która burzy się w żyłach po śmierci i każe szukać wiecznego ukojenia, to jeszcze nie wie, że jest w pułapce własnej obsesji. Jest rok 2011, kiedy Wieńczyk wraca do Nowej Żernicy, by zmierzyć się z przeznaczeniem. Właśnie tam otwiera symboliczne pudełko z zamierzchłymi sekretami. Zaczyna się walka o życie. A może o śmierć?

 

„Być może dopiero stojąc u progu śmierci, potrafimy docenić swoje nawet najbardziej mdłe i nieciekawe życie”.

 

Stefan Darda znowu intryguje. Podjął trudny, bo nie do końca poznany, temat z zakresu demonologii. Skąd biorą się wampiry, strzygi, demony? Według różnych wierzeń źródła pochodzenia mogą być wszelakie. Jednokrwistość. Syn z ojca, bliskie relacje, związki między ludźmi połączonymi krwią i owoce takich związków. A może to zło, które opanowało świat? Może zła energia krążąca między ludźmi? Kto wie? Brak zrozumienia, pustka, zamknięcie w sobie, a nade wszystko trwanie latami w sekretach i domniemaniach, które prowadzą do degeneracji uczuć. A bez uczuć nie ma nic. Pielęgnowanie w sobie zła może zmieniać psychikę. Pozory i sztuczna powłoka nie gwarantują szczęścia. Uprzedzenia zaś, mają wielką moc.

 

W moim odczuciu to nie tylko książka grozy, czy książka wampiryczna, ale przed wszystkim psychologiczna. Śledząc rozterki bohatera jesteśmy obserwatorami wielu faz jego przemiany, a ostatecznie i tak jest zaskoczenie, bo chyba nikt nie jest w stanie do końca zgłębić ludzkiej psychiki i mechanizmów jej działania. Stefan Darda subtelnie to podkreśla. W efekcie mamy kolejną świetną powieść spod wytrawnego pióra i niezmiennie, my czytelnicy, jesteśmy poddawani huśtawce przeżyć, nastrojów, emocji.

 

Na koniec jeszcze jedna subiektywna refleksja. Otóż, nie wiem jaki mechanizm rządzi czytelniczym wyobrażeniom, ale czytając kolejne książki Stefana Dardy, samoczynnie w roli głównego bohatera wyobrażałam sobie właśnie samego pisarza. Może przez doskonałą narrację pierwszoosobową? Tutaj mój plan runął, bo fragment z kluczem żurawi postawił pana Stefana w roli samego siebie. Genialny zabieg! A do tego Orkiestra Świętego Mikołaja, jakże osobista dla Autora.

 

Lektura „Jednej krwi” pochłonęła mnie całkowicie. Plastycznie oddane bieszczadzkie zakątki zachęcają do podróży w tamte strony, z tym że odtąd te podróże nie będą już takie same. Bo trudno będzie chodzić szlakiem do Chatki Puchatka, czy wspinać się na Smerek, bez wspomnienia zdarzeń z tej powieści. Trudno będzie nie poruszać swej wyobraźni, gdy będzie się przejeżdżało przez Lutowiska. Podobnie jak wcześniej było z Guciowem, Roztoczem, Pojezierzem Łęczyńsko-Włodawskim czy Przemyślem. Za ten realizm i sugestywność przekazu ogromnie dziękuję Autorowi. Ech, krótko mówiąc, znów dopadł mnie dardyzm. I to cudowny stan. Polecam również Wam! Kto nie posmakuje, ten nie zrozumie.

 

Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 416
ISBN: 978-83-7835-741-4
Premiera: 9 czerwca 2020

 

Za zaufanie, propozycję patronatu i wytypowanie mnie do napisania recenzji przedpremierowej gorąco dziękuję Stefanowi Dardzie.

 

Podziękowania dla

videograf

Aleksandra Rumin „Zbrodnia po irlandzku” Initium

zbrodnia-po-irlandzku

A miało być tak pięknie…

 

Lubicie wycieczki z biurem podróży? Jeśli tak, to koniecznie sięgnijcie po tę książkę. To satyra na nowoczesne społeczeństwo, które kieruje się przedziwnymi zasadami, a że te warto łamać wiadomo nie od dziś. I mamy galimatias!

 

Biuro podróży „Hej wakacje” zabiega o klienta. Jeden ze sposobów to konkurs, w którym nagrodą sa wczasy za granicą. Nieważne gdzie, bo sama zagranica brzmi przecież dostojnie. A w takiej Irlandii na przykład, zobaczcie jak może być pięknie! Pod warunkiem, że coś widać przez opady i mgłę. Gdyby organizatorzy wysilili się choć trochę, może nie byłoby tak źle. Tylko że nie wysilili się wcale, więc jest, jak jest. Czego można się spodziewać, gdy pilotem wycieczki jest walczący z nałogiem i własnymi frustracjami Tomek? W dodatku książka, którą zabrał na wyjazd, dziwnie przypomina życie. I jak odnaleźć się w tej kryminalnej szaradzie?

 

Aleksandra Rumin to doskonała obserwatorka naszego społeczeństwa. W „Zbrodni i Karasiu” zajrzała do środowiska uniwersyteckiego, a teraz odsłania niechlubne kulisy biur podróży i Polaków korzystających z ich usług. Plejada bohaterów to świetne lustro, w którym mogą przejrzeć się czytelnicy. Bogactwo charakterów, cięte riposty, absurdy codzienności, niekompetencja fachowców, stereotypy rządzące myśleniem Polaków, sprzedajność, wszechobecne zakłamanie, kondycja służby zdrowia i cały szereg różnych zachowań przedstawionych w formie satyry. Nic śmiesznego, choć nie powiem, śmiesznie jest. W tej komedii kryminalnej znajdziecie bowiem gorzką prawdę o nas samych. Czytajcie uważnie!

 

Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-625-7798-9
Premiera: 12 sierpnia 2019

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Initium.

Natalia Nowak-Lewandowska „Pionki” Replika

Pionki

W matni braku empatii.

 

Być pionkiem w jakichś rękach. Traumatyczne przeżycie. Nic nie można zrobić, bo ktoś decyduje o twoim życiu. Niewyobrażalne. Jak wyrwać się z matni braku empatii i żądzy zysku? Czy uda się odnaleźć siebie na nowo?

 

Jakub Różański wraz z córką Majką i siostrą Julianną, powraca do Łodzi, swego rodzinnego miasta. Tu chce ułożyć życie swojej rodziny na nowo. Będzie to trudne, bo śmierć żony wyryła w jego sercu potężną rysę. Majka nie może odnaleźć się w nowej szkole, nie ma przyjaciół, tęskni za Tomkiem i Katowicami. Z kolei Julianna boryka się z demonami przeszłości, a bliskość rodziców nie ułatwia sprawy. Krytyka i brak zrozumienia nigdy nie będą kluczem do dobrych relacji. Jakub wraca do pracy w policji, nie przeczuwając, że pierwszą ze spraw, którą się zajmie, będzie dotyczyła jego własnej córki.

 

Niepokojąca, dramatyczna i poruszająca książka, która na długo zostaje w głowie. Autorka odsłania kulisy handlu żywym towarem i robi to w przejmujący sposób. Tu pieniądze i brak empatii grają role główne. Uprzedmiotowienie ludzi jest wstrząsającym doznaniem. Czytelnik z ciarkami na plecach obserwuje kolejne zdarzenia i z całych sił kibicuje pozytywnym bohaterom. Czy dobro zwycięży, a zło zostanie ukarane?

 

Po „Układance” sądziłam, że Natalii Nowak-Lewandowskiej będzie trudno podnieść poprzeczkę, ale myliłam się, bo w „Pionkach” jest znacznie więcej emocji, niepokoju, wstrząsających zdarzeń i niepokojących uczuć. Zakończenie wcale nie jest łatwe do przewidzenia. Do ostatniej strony króluje strach i niepewność. Apetyt na kolejną odsłonę „Teorii gier” rośnie!

 

Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-7674-721-7
Premiera: 20 listopada 2018

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika.

Alicja Rokicka „Słodka Wegan Nerd” Nasza Księgarnia

slodka-wegan-nerd

Deserowa wyobraźnia z hamulcem.

 

Bycie wegan wyklucza słodkości? Okazuje się, że nie! Bez problemu da się przygotować desery bez użycia mleka, jajek i masła. Ponoć, efekt jest równie smaczny, jak z dodatkiem tych składników.

 

Trudno recenzować książkę kulinarną bez choć jednej próby przygotowania potraw z zawartych w niej przepisów. Tym razem staję przed taką próbą, bo weganką nie jestem. Ale wiecie, co Wam powiem? Otóż, czytając tę książkę, czuję się przekonana, że te desery mogą być naprawdę smaczne. Może to wyjątkowy styl autorki, a może smakowite fotografie wpływają na taki odbiór. W każdym razie, coś jest w tych przepisach, że przekonują w ciemno.

 

Wyjątkową chrapkę poczułam na „najlepsze na świecie lody o smaku słonego karmelu” i „szybkie bierniczki”, „kranz rozkosznie czekoladowy” oraz „leniwą karpatkę”. I coś czuję, że niebawem wypróbuję…

 

Tymczasem, piszę o książce wyjątkowej, bo dla wegan, a wcale nie kojarzących się z weganami deserach. Sądzę, że niewiele jest takich książek, więc weganie szybko ją wychwycą. Wiele ciekawych pomysłów to nie jedyny atut książki. Jest też serce włożone w jej napisanie, co czuć na każdej stronie. Chcecie czegoś więcej?

 

Oprawa: twarda
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-10-13239-0
Premiera: 14 listopada 2018

Podziękowania dla Naszej Księgarni.

« Starsze wpisy