Thriller

Krzysztof Bochus „Kamień tunguski” Skarpa Warszawska

Zło zawsze jest szybsze od dobra.

 

Kiedy dobro styka się z czystym złem trzeba wielkiej siły, aby odnaleźć prawdę. Odkrywanie tajemnicy klejnotu, który zgubił się w ludzkich kolejach losu, to gwarancja wielu niecodziennych zdarzeń. Gotowi na niezwykłą literacką podróż?

 

„Życie nie jest zerojedynkowe ani z góry zdeterminowane. Najwięcej w nim szarości i zwykłych przypadków.”

 

Daniel Ohm zadzwonił do Adama Berga, by poinformować go o szczątkach meteorytu odnalezionych przez jego dziadka po wybuchu w 1908 roku nad Podkamienną Tunguzką. Meteoryt był skarbem, życiowym osiągnięciem, pamiątką z czasów chwały, choć sam dziadek Otto zderzył się z rzeczywistością, w której zlekceważono jego znalezisko. Może teraz, po latach, czas to zmienić? Meteoryt został oprawiony w stare złoto i taki diadem z cząstką kosmosu trafił do rąk babci. Stał się jej amuletem szczęścia, skalnym odłamkiem zabłąkanym w czasie. Po latach diadem zniknął. Ohm jest na tyle zdesperowany, że będzie go szukał, zwłaszcza że niedawno oferta z diademem pojawiła się w jednym z domów aukcyjnych. Tylko dlaczego jego zainteresowanie ofertą wywołało o oferenta wycofanie diademu z aukcji? Gdzie leży prawda, jaką ma cenę i czy na pewno wyzwala?

 

Zło zawsze jest szybsze od dobra. Dlatego droga do odkrycia prawdy jest taka długa. Krzysztof Bochus prowadzi czytelników krętymi ścieżkami i dzięki temu tak wiele można doświadczyć podczas lektury tej powieści. Od wybuchu meteorytu nad Syberią w 1908 roku, przez początek drugiej wojny światowej, zbrodnię w Piaśnicy, Bitwę o Anglię, wielka ucieczkę ze Stalagu Luft III w Żaganiu i frankistowską Hiszpanię aż po włoskie Grosseto i rajskie jezioro Como. Różne miejsca, różne zdarzenia, różne czasy i los, który nie szczędzi trudów. Te zdarzenia stara się ułożyć w całość niezawodny Adam Berg. Występuje tu w podwójnej roli: dziennikarza tropiącego bezcenny artefakt i świadka historii rodziny Ohmów. Zło rodzi kolejne perturbacje, ale dobro wciąż walczy o rację bytu. Gdzieś w tym wszystkim jest sporo miejsca na uniwersalne prawdy o człowieku.

 

Jestem pod wrażeniem umiejętności Autora do kreowania tak barwnych, realnych postaci i fabuły, która pięknie układa się w imponującą całość, choć jej poszczególne elementy niejednokrotnie mogą wydawać się zupełnie niespójne. Brawo za język narracji, doskonałe dialogi i mądrości życiowe, które można stąd czerpać garściami. Powiem szczerze, lektura tej książki to prawdziwa literacka przygoda złożona z wielu historii, które zastanawiają i kołaczą się w głowie długo po ostatniej kropce. Gorąco polecam.

 

Oprawa: miękka
Liczba stron: 432
ISBN: 978-83-8329-628-9
Premiera: 9 października 2024

Stefan Darda „Zabij mnie, tato” Czarna Owca

Krzyk bezsilności wobec dewiacji.

 

Nie potrzeba metafizyki i szalonej wyobraźni literackiej, by przerażać fabułą, bo realne życie przynosi znacznie więcej grozy, niż fantastyka.

 

Mistrz horroru w nowej przerażająco realistycznej odsłonie. Faktycznie, nie ma tu wampirów, duchów czy istot z pogranicza światów, jest za to bestia. W ludzkiej skórze. Ale po kolei…

 

Mały Ryków w pobliżu Miasta Wojewódzkiego, gdzieś w Polsce, bliżej nie wiadomo gdzie, bo opisane wydarzenia mogły mieć miejsce praktycznie wszędzie. W Rykowie mieszka rodzina Szykowiaków, zwyczajna, żyjąca z dnia na dzień, ciesząca się z drobiazgów i zmagająca z prozaicznymi problemami. Dramat, który ja dotyka, jest niewyobrażalny i pociąga za sobą bolesne skutki. Dwie córki Kamila i Izy znikają w tajemniczych okolicznościach. Kto za tym stoi? Dlaczego tak trudno odnaleźć jakikolwiek ślad? W śledztwo angażuje się Zdzisław Mokryna, emerytowany policjant, który szuka w Rykowie bezpiecznej przystani i spokoju, przyjaciel rodziny Szykowiaków. Odkrywając kolejne zagadkowe punkty zniknięcia dziewczynek szuka sprawiedliwości na własną rękę, a ta świerzbi go do jej wymierzenia na oprawcy.

 

Realizm wydarzeń oddany jest w tak zaangażowany i emocjonalny sposób, że głos głównego bohatera ostatecznie staje się wyrazem buntu przeciw błędom systemowym. Po lekturze chce się krzyknąć: „nie!” i przyłączyć do tego buntu.

 

Książka bezlitośnie obnaża nielogiczność polskiego ustawodawstwa i sądownictwa, luki w prawie, nieudolność organów ścigania spowodowana dławieniem umiejętności funkcjonariuszy rygorystycznymi procedurami niesprzyjającymi ofiarom oraz ugruntowanie psychicznych dewiacji skazanych, którzy przed czasem opuszczają mury zakładów karnych, co zwykle kończy się kolejnym dramatem. Dreszcz przerażenia przechodzi po plecach…

 

Wielowymiarowość powieści mogę porównać do podróży psychicznym rollercoasterem – rozedrgane emocje towarzyszące bohaterom w pełni udzielają się czytelnikowi. Wyrzuty sumienia, bezsilność, psychika ludzka wystawiona na poważną próbę, przez którą nie każdy jest w stanie przejść, wspomnienia z przeszłości wpływające na postrzeganie świata i ta okrutna powtarzalność, jakby miało miejsce specyficzne dziedziczenie cierpienia. Bezsilność jednostki wobec ogromu bólu jest dramatyczna.

 

Autor podkreśla też obecność tzw. lokalnego społeczeństwa, które stoi z boku wydarzeń, bo ich to nie dotyczy. Chwilowa empatia, wyrażona zwykle krótką wymianą zdań i westchnień, znika równie szybko, jak się pojawiła. Jest podobna do ulotnych newsów, które przewijają się w programach informacyjnych i nie warto zbyt długo się nad nimi pochylać, bo zło, owszem, gdzieś tam jest, ale nie u nas, nie tutaj, daleko. Jakże to złudne…

 

Długo mogę pisać o stylu Dardy, spójnej i nieprzewidywalnej fabule oraz umiejętnym stopniowaniu napięcia, które w finale doprowadza do eksplozji wulkanu nagromadzonych emocji. Wchodząc do świata wykreowanego przez tego Autora, podejmuje się pewne ryzyko, bo można się w nim zatracić, zapomnieć o codzienności i do ostatniej strony tkwić w tym niezwykłym uzależnieniu. Osiągnięty efekt jest tradycyjnie celujący, więc nie ma większego znaczenia czy to horror, thriller, czy kryminał, bo fenomen Dardy pozostaje niezmienny.

 

„Zabij mnie, tato” na długo pozostaje gdzieś z tyłu głowy, trudno się otrząsnąć i powrócić do codzienności. Lektura tej książki odblokowuje ostrzegawcze światełko w umyśle, a oczy i uszy są otwarte nieco szerzej niż dotąd.

 

To doskonałe w formie studium ludzkiej bezsilności wobec dewiacji i stanowczy wyraz buntu wobec niedociągnięć systemowych. Chapeau bas! Cóż mogę dodać, to nie perełka, a raczej diament na księgarskich półkach. Stanowczo stawiam wśród ulubionych, a Wam gorąco polecam!

Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 432
ISBN: 978-83-8252-925-8
Premiera: 28 lutego 2024

Stefan Darda „Nie zawiedź mnie, tato” Czarna Owca

Jak trzeba było widzieć, byłeś ślepy.

 

Mały Ryków w centralnej Polsce i ciąg tragicznych zdarzeń, które miały tam miejsce, pozostawiły trwały ślad w Zdzisławie Mokrynie, emerytowanym funkcjonariuszu Biura Spraw Wewnętrznych. Przeprowadzka w Bieszczady to pierwszy krok do osiągnięcia wewnętrznej równowagi. Dom po Sokalskiej, na który natrafił w Nowej Żernicy, jest idealny do zapuszczenia korzeni w nowym miejscu. Kupił go od ekscentrycznego malarza Eugeniusza Marii Nowakowskiego za naprawdę niewielkie pieniądze. Teraz problemem mogą być zasypane drogi albo brak zasięgu telefonii komórkowej, co przy poprzednich kłopotach wydaje się być pestką.

 

Los jednak chciał inaczej. „Mokry” otrzymuje wiadomość z Czemian na Podlasiu, gdzie mieszka jego wujenka Emilia. Zlepek niejasnego przekazu wskazuje, że wujenka zmarła, a to oznacza jedno: pilny powrót do Czemian. To początek perypetii bohatera, bo wszystko wskazuje na to, że wujenka nie zmarła naturalną śmiercią i, co gorsze, Zdzisław jest podejrzany o związek z tym zabójstwem.

 

„Czasem długi zaciągnięte w jednym miejscu spłaca się zupełnie gdzie indziej i komuś całkiem innemu.”

 

Czemiany nad Wydrą to szereg wspomnień z młodzieńczych lat. Retrospekcje przychodzą nieproszone, a senne wizje dają wyraźne znaki. Spotkanie starych przyjaciół: Olgi „Olo” Jastrzębskiej i Piotra „Lasso” Lasoty okazuje się brzemienne w skutki. Mokryna chyba długo zabawi na Podlasiu, bo nieformalne śledztwo  w sprawie wstrząsających zdarzeń w miasteczku gmatwa się coraz bardziej. Ambiwalentne emocje i uczucia wezmą górę nad rozsądkiem, a chęć dotarcia do prawdy przyćmi wewnętrzny głos szepczący, by trzymać się z daleka od kolejnych kłopotów.

 

„Szkoda, że wtedy, jak trzeba było widzieć, byłeś ślepy jak pień.”

 

„Jak trzeba było widzieć, byłeś ślepy”. Miej oczy szeroko otwarte, bo w codzienności i drobnych zdarzeniach może się kryć znacznie więcej, niż przewidywalność i proza życia. Nie zawsze to, co w ocenie innych jest oczywiste, naprawdę takim było. Czasem wystarczy się pochylić po nic nieznaczący drobiazg, który może zmienić dalsze życie wielu osób.

 

Wyrzuty sumienia, wahanie, niepewność, chęć naprawienia zła, tkwienie w wyidealizowanym obrazie własnej przeszłości i starcie z brutalną rzeczywistością. Przemyślenia, emocje, niespieszne tempo akcji, pierwszoosobowa narracja. Do tego siedem epilogów rozpoczynających (tak, rozpoczynających, nie pomyliłam się!) kolejne odsłony historii, opowiedzianych z perspektywy trzecioosobowej, gdzie poznajemy postać emerytowanego nauczyciela Adama „Wieszcza” Mackiewicza, którego rola w sprawie jest nieodgadniona.

 

„Słowa ulatują, a uwięzione w wyrazach litery zostają.”

 

To kolejny po „Zabij mnie, tato” thriller kryminalno-psychologiczny ze Zdzisławem Mokryną w roli głównej. Pojawia się pytanie, czy można te książki czytać odrębnie, bez zachowania ciągłości? Zapewne można, ale polecam zachować chronologię, choćby z uwagi na samego „Mokrego”, którego rys psychologiczny ewoluuje pod wpływem zdarzeń w jego otoczeniu. Nie sposób w pełni zrozumieć jego przemyśleń w Nowej Żernicy tuż po przeprowadzce, czy niecodziennych zainteresowań małego Kazika Porabczuka, gdy nie wie się, co wydarzyło się w Rykowie.  

 

Stefan Darda w absolutnie doskonałej formie! Niech nie zmyli Was brak pośpiechu i mnóstwo przemyśleń bohatera, bo właśnie w tym tkwi klucz do prawdziwych chwil grozy i niepokoju czającego się tuż za plecami. Niezdecydowanie bohatera, zarówno w drobnych, jak też w całkiem ważnych sprawach, stanowi tu o jego naturalności, bliskości i autentyczności. Tak łatwo wejść w jego skórę lub stać tuż obok. Stefan po raz kolejny udowadnia swój kunszt w przekonującym budowaniu portretu postaci.

 

Zakończenie tej części „Nie zawiedź mnie, tato” pozostawia czytelnika ze słowami: „ale, jak to?”, pustką i oczekiwaniem na więcej. Zagadka, zagadka, zagadka… I nauka cierpliwości. Cały Darda! Cóż, niezmiennie uważam, że można w ciemno sięgać po kolejne historie spod pióra Stefana. To gwarancja doskonale spędzonego czasu, wejścia w intrygującą opowieść, wielu życiowych, przydatnych przemyśleń i niepodrabialnych emocji. Krótko mówiąc, dardyzm wciąga!

 

Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 448
ISBN: 978-83-8252-047-7
Premiera: 15 maja 2024

Aneta Kisielewska „Widmo przeszłości” Zysk i S-ka

Recenzja patronacka

 

W mackach strachu.

 

Obezwładniający strach może być głównym prześladowcą codzienności. Ten strach bierze się z niewiadomej, a niewiadoma z domniemań. Stąd już tylko krok od szaleństwa.

 

Klara miała zaledwie szesnaście lat, gdy została zupełnie sama. Jedna kłótnia, jeden późniejszy powrót z suto zakrapianej alkoholem imprezy, jedna złość na rodziców, którzy wciąż chcieli mieć nad nią kontrolę. Jedno zniknięcie, które przez lata nie znajduje wyjaśnienia i jedna trauma nie dająca się wyleczyć.

 

Minęło szesnaście długich lat, a Klara wciąż nie wie, co stało się z jej rodzicami i siostrą. Pozornie jest szczęśliwa u boku męża. Mała córeczka Tosia i piękny dom dają złudne poczucie bezpieczeństwa. Tak naprawdę Klara wciąż tkwi w mackach strachu, który ją obezwładnia, rozkłada na łopatki, paraliżuje. Terapia nie daje oczekiwanych rezultatów, a nawiedzające ją koszmary zapędzają do ślepego zaułka. W dodatku ktoś stale obserwuje ich dom, a wewnątrz pojawiają się pamiątki z przeszłości. Jak ułożyć układankę z nieistniejących elementów?

 

Tajemnice z przeszłości, niewiadoma, śledztwo prowadzone drobnymi kroczkami i wizje, które naprowadzają na właściwy trop. Oto debiut Kisielewskiej. Autorka zdecydowanie pochyliła się nad warstwą psychologiczną fabuły, ale troszkę zabrakło doświadczonego pazura, który wodzi czytelnika za nos. Za to jest drugie dno i napięcie, które daje o sobie znać. Każda z postaci ma coś do powiedzenia, więc łatwo wciągnąć się w wir zdarzeń.

 

Problem traumy wyniesionej z wczesnej młodości i pytania pozostające przez lata bez sensownych odpowiedzi kładą się cieniem na życiu bohaterki i trudno się temu dziwić. Tu ukłony w stronę Autorki, której nie zabrakło charyzmy, by poprowadzić psychologiczne wątki do końca. Podobnie jak Klara z determinacją kroczy przed siebie, by wreszcie odkryć całą prawdę. Wciągająca lektura, która mimo drobnej przewidywalności jest bardzo przyjemna w odbiorze. Macie odwagę wejść do świata strachu i ciemnych plam przeszłości?

 

Oprawa: miękka
Liczba stron: 288
ISBN: 978-83-8335-242-8
Premiera: 14 maja 2024

Ewa Bauer „Na zboczu góry” Prozami

W labiryncie niewiadomych.

 

Kiedy dorosłość zapukała do drzwi szopy, zmieniło się wszystko. Teraz Jos mógł decydować o losie własnym i cudzym, a nade wszystko mógł realizować wielką pasję ojca. Życie stało się zupełnie inne, a zależne od niego ptactwo i ludzie patrzyli zalęknionym wzrokiem na swego pana. Foie gras zawsze miało wyjątkowy smak. Tak wyjątkowy, jak samo życie…

 

Magda i Michał planują ślub. Tyle planów przed nimi. Zanim ślub, jadą w podróż przedślubną do Hiszpanii, gdzie zamierzają spędzić błogo czas i odwiedzić kilka mniej uczęszczanych miejsc. Skromny budżet to świetne pole dla wyobraźni, więc młodzi są otwarci na spontaniczność. już od samego początku pobyt w Hiszpanii okazuje się niewypałem. Muszą dzielić apartament ze starszym panem, który jest jak natręt, wciąż proponując im swoje towarzystwo. Młodzi, chcąc uniknąć Stanisława choć na jeden dzień, wyruszają wynajętym skuterem w góry, by eksplorować jaskinie. Szybko tracą orientację w terenie. Gdy na ich drodze staje mężczyzna, widzą w nim wybawienie. Zaprasza ich do górskiej chaty, gdzie ich życie nabierze zupełnie innego wymiaru. Kim jest Jos i czy młodym uda się dotrzeć do hotelu?

 

Szybko okazuje się, że Magda i Michał nie są pierwszymi turystami, którzy zaginęli w tym zakątku hiszpańskich gór. W akcję poszukiwawcza angażuje się prywatny detektyw z Zoją, przyjaciółką Magdy. Relacje Nikoli wskazują na górska chatkę. Ta dziewczyna też sporo przeżyła w tym miejscu. Jak poskładać poszczególne elementy układanki?

 

Wstrząsający thriller, który przeszywa strachem na wskroś. Niewiadoma, nieoczekiwane zwroty akcji, mroczne sekrety i meandry ludzkiej psychiki składają się tu na imponującą fabułę i mrożącą krew żyłach akcję. Ewa Bauer pyta czytelników, jak podoba się w tej mrocznej odsłonie. Ech, bardzo się podoba! Napięcie rośnie z każdą stroną, niepokój chodzi po plecach, a finalny wstręt i niedowierzanie wbijają w fotel. Ciii! Nic więcej nie powiem, bo to trzeba przeczytać i doświadczyć niecodziennych emocji na własnej skórze. Stanowczo polecam!

 

Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 360
ISBN: 978-83-6717-379-7
Premiera: 18 kwietnia 2024

« Starsze wpisy